sobota, 5 marca 2011

Trochę o mamie:)

Miałem coś wymiałczeć w tygodniu, ale byłem  tak zajęty nadrabianiem zaległości w odpoczywaniu, że nie zdołałem wykrzesać sił, na choćby krótkie wydrapanie czegokolwiek...sprawdziłem za to pocztę i miałem rację co do moich podejrzeń. Zostaliśmy oficjalnie zapisani na wystawę. Thorgal nie przyznaję się do tego, więc zaczynam podejrzewać innych domowników. Może szykuje się jakaś kociobabska impreza i chcą się pozbyć Nas z domu...? Ale dość gdybania...
Apropos przedstawiłem już swoją rodzinę i moje przyszłe dziewczyny? Zacznę od tego, że wszyscy mnie kochają i to jest piękne:) A więc reszta mojego stada mieszka za drzwiami. Widuje ich, ale z niewiadomych przyczyn Niebieska i Gruby nie pozwalają Nam się za bardzo bratać, tłumaczą to jakimś kryciem nieplanowanym i na nic zdaje się moje tłumaczenie, że ja nie planuje nic podobnego, a Niebieski Miś kryje tylko mnie. Dobrze, że pozwalają mi odwiedzać matkę, bo wyszedłbym na wyrodnego syna.
Isella (moja kocia mama) jest cudowna i wcale nie dlatego, że ma takiego wspaniałego syna jak ja. Ma charyzmę i jednym spojrzeniem rozstawia innych po kątach. I nie chodzi o to, że jest taka groźna. Ona po prostu ma to coś co mam i ja. Poza tym jest tak szlachetna, że każdemu odstąpi własną miskę, czego ja akurat nie mam:)
To tyle na dziś...miau miau...

sobota, 26 lutego 2011

Dzień exodusowego lenistwa!

Dzisiaj miałem wreszcie chwile spokoju. Niebieska i Gruby pojechali do Czech i mogłem beż żadnych oporów oddać się błogiemu nicnierobieniu. Nie będę ukrywał, że bardzo tego potrzebowałem. Te ferie zimowe Niebieskiej tak mnie wykończyły, że z trudem jestem w stanie obejrzeć kociorynkę. To ciągłe bieganie ze szczotką, grzebieniem, codzienna kosmetyka i przesadne dbanie o mój, i tak już całkiem niezły wygląd, sprawiły, że teraz to ja potrzebuje co najmniej dwóch tygodni, by dojść do siebie. Na domiar tego Gruby tez siedział w domu, zamiast pracować na moje puszki, kiełbaski, myszki i wszelkie rarytasy, jakich powinienem doświadczać każdego dnia, bym ciągle czuł się wyjątkowo. Wszak od mej kondycji psychicznej zależy mój wygląd fizyczny, ale to chyba dość oczywiste. Nadmienię tylko, że te ferie nie były łaskawe dla Misia. Chyba tym nadmiernym moszczeniem owcy, tak bardzo splątał sobie portki, ale jak to mówią :cierp kocie ciało, jak żeś pięknym być chciało...czy jakoś tak to było. W zasadzie to szykowanie Nas wydaje mi się bardzo podejrzane, bo niby do czego Nasz tak szykują, czeszą itd?...mam nadzieję, że nie wpadli na jakiś idiotyczny pomysł by zabrać Nas na wystawę. Poczekam do poniedziałku, by w domowym zaciszu prześledzić swoją pocztę, bo ja żadnego zgłoszenia nie podpisywałem...chyba, że to Niebieski Miś tak Nas urządził. Policzę się z Nim, na wszelki wypadek. Tymczasem biegnę organizować i załatwiać, bo widzę jak Gruby podąża w stronę Naszego kociego toj-toja (czy jak to Japończycy mówią na kuwetę)...a dziś mieliśmy z Thorgalem pogrzeb fioletowej myszki i tam właśnie widzieliśmy ją po raz ostatni...

wtorek, 22 lutego 2011

Mój niebieski współlokator!

Byłem taki podekscytowany i rozmruczany wczorajszym wydarzeniem zalożenia bloga, że już nie byłem w stanie nic więcej napazurkować. Dzisiaj postanowiłem, że zdradzę trochę sekretów z mojego życia kocioosobistego:)
Zacznę od tego, że rano Gruby zaspał do pracy. Miałem nieziemski ubaw, gdy wyskoczył spod kołdry i zobaczył, że zegarek pokazuje 8 rano. O świcie słyszałem co prawda dźwięk melodii, dobiegający mnie zza zasłony,ale nie udało mi się wydobyć z siebie na tyle dobroci, by zejść i go obudzić.Ach, bo muszę nadmienić, że poranki spędzam leżąc leniwie na parapecie, oglądając dwunożnych, podróżujących w tych swoich dziwnych transporterach. Moja radość nie była wielka, bo okazało się, że nie ma dla mnie ani minuty czasu. Zostałem niezmiziany, mimo, że zdążyłem uruchomić przycisk "mrucz". Na szczęście Niebieska otworzyła oczy, więc mogłem dać się ponieść i przygniotłem ją swoim jestestwem, podkręcając volume mruczenia...
Przerwę swą opowiastkę, bo wypadałoby przedstawić tego, który dzieli ze mną miskę.
Thorgal, niebieski Miś (tak na niego mawiają, choć nie wiem czemu, skoro mój kolor byłby bardziej do tego odpowiedni). Jest starszy ode mnie,niebawem skończy 10 miesięcy, ale to wciąż intelektualny osesek. Jakże on dziwnie się zachowuje , gdy chce być głaskany- chodzi w kółko, coś wykrzykuje, w języku tylko dla niego zrozumiałym. Ma swój świat i ja mu tego nie bronie, tylko nie lubię, gdy zatraca rzeczywistość i wyobraża sobie, że jestem kotką chętna na jego zaloty...a to mu się zdarza coraz częściej. Już się odgrażam, że się odwdzięczę, jak tylko poczuje o co chodzi w tej zabawie, a tymczasem atakuję go cichaczem, wyrywając mu trochę niebieskiego puchu. Chłopak ma do mnie mega szacun, bo zawsze potem myje mi głowę i słuchacze, no ale trzeba umieć sobie kota wychować:)- tak mówi Niebeiska:)
...wystukał bym coś jeszcze, ale pora na drzemkę, bo zmęczyłem się straszliwie, a jeszcze muszę skubnąć coś dobrego, zaczepić Misia i umyć co najmniej pól ogona i to wszystko zanim się położę- wyobrażacie sobie?...jestem taki zapracowany...do kociego wszystkim!

poniedziałek, 21 lutego 2011

Miau Miau- czyli pierwsze WITAM :)

Dzisiejszy dzień jest dniem mojego objawienia, w sieci rzecz jasna. Dziś bloga maja wszyscy, więc ja też zamierzam odcisnąć swą skromną łapkę w tym wirtualnym świecie.